spotkanie

Spreadowo-frankowa przedwyborcza ofensywa

Opublikowane:

Do jesiennych wyborów parlamentarnych zostało już niewiele czasu. Nie ma się zatem co dziwić, że partie polityczne szukają coraz to nowych sposobów, aby zaskarbić sobie sympatię Polaków. Od dawien dawna wiadomym jest bowiem to, że najłatwiejszym sposobem zyskania dodatkowych punktów u potencjalnego wyborcy jest pochylenie się nad jego trudną sytuacją. Tym razem na polityczna tapetę trafiły sprawy szerokich spreadów w bankach i bardzo silnego franka, czyli problemy, z którymi zmaga się kilkaset tysięcy Polaków.

Partie mają różne pomysły na rozwiązanie powyższych kwestii, ale co ciekawe chyba żadna z nich nie konsultowała się w tym zakresie z bankami. Trudno się zatem dziwić, że te ostatnie stają okoniem, albo nabierają wody w usta, stosując się do starej zasady mówiącej o tym, że „nic o nas, bez nas”. Trudno nie odnieść wrażenia, że droga wprowadzania zmian, czy to w zakresie spreadów, czy to w zakresie kursu franka, powinna być zupełnie inna – nie polityczna, a dyplomatyczna. Przykład węgierski pokazuje, że politycy z bankierami mogą się porozumieć i wypracować wspólnie jakieś satysfakcjonujące obie strony, a korzystne też dla kredytobiorców rozwiązania.

Pomysły PSL
Prekursorem, a można by wręcz rzec już ikoną walki ze zbyt wysokimi spreadami bankowymi w Polsce, jest bez dwóch zdań Wicepremier Waldemar Pawlak. Minister gospodarki grzmi na ten temat od kilku dobrych miesięcy, a od marca br. na internetowej stronie jego resortu można znaleźć zakładkę dotyczącą bieżących spreadów w bankach. Jako że Wicepremier batalię tą zaczął już jakiś czas temu, a nie ostatnio, jak pozostali liczący się gracze na scenie politycznej, to właśnie jemu w najmniejszym stopniu można zarzucić to, że takie działania z jego strony, są nie tyle wyrazem troski, co czystą przedwyborczą grą.

PSL nie poprzestał oczywiście na internetowej potyczce z bankami, ale równocześnie zaczął podejmować próby przepchnięcia zarówno w Sejmie, jak i Senacie proponowanych przez siebie zmiany prawnych w tym zakresie. Niestety porażka goniła porażkę, bo jakoś do swoich pomysłów większości parlamentarnej nie zdołał on przekonać. Ostatnią gorzką pigułkę ekipa Waldemara Pawlaka przełknęła 16 czerwca w Izbie Wyższej Parlamentu, która to przyjął ustawę o zmianie ustawy o prawie bankowym oraz niektórych innych ustaw, bez zgłoszonych przez senatorów PSL poprawek.

PSL postulowało po pierwsze o wprowadzenie zapisów mówiących o tym, że zarówno do wypłaty, jak i spłaty walutowych kredytów hipotecznych stosowane były średnie kursy (NBP lub te w bankach). W ten oto sposób doszłoby do całkowitego wyeliminowania spreadów. Drugi postulat Stronnictwa dotyczył z kolei ustawowego wdrożenia możliwości spłaty rat walutowego kredytu hipotecznego bezpośrednio w tej walucie. Warto pamiętać o tym, że klienci banków mają możliwość spłaty rat bezpośrednio w walucie już od lipca 2009 r., bo pozwala na to przyjęta 17 grudnia 2008 r. przez Komisję Nadzoru Finansowego rekomendacja S (II). Tyle tylko, że do tej pory niewielu z nich skorzystało z tej możliwości. Banki uzależniały ją bowiem od podpisania stosownego i nietaniego z punktu widzenia klienta aneksu do umowy. Zmiany w prawie bankowym, gdyby przeszły, spowodowałyby brak konieczności podpisywania jakiegokolwiek aneksu i tym samym większą dostępność takiego rozwiązania.

Pomysł PO
Podczas ostatniej jubileuszowej konwencji Platformy Obywatelskiej, premier Donald Tusk zapowiedział, że jego rząd nie będzie się nisko kłaniał bankierom i tym samym otworzył drogę Waldemarowi Pawlakowi do zwiększonych nacisków na Platformę w sprawie spreadów. Szef PSL jeszcze przed opisywanym powyżej głosowaniem poprawek zgłoszonych przez senatorów tego ugrupowania do zmiany ustawy o prawie bankowym, wyraził swoją nadzieję, że PO nie będzie się kłaniać bankierom i poprze zgłoszone wnioski. Tak się oczywiście nie stało, ale wywołana przed tablicę Platforma musiała coś zrobić „na cito“ i zrobiła. W połowie czerwca pojawił się jej pomysł na nowelizację ustawy o kredycie konsumenckim. Umożliwi on kredytobiorcom spłatę rat hipotecznych kredytów walutowych właśnie bezpośrednio w tych walutach, ale bez dodatkowych kosztów. A to zdaniem PO docelowo ma właśnie doprowadzić do zmniejszenia przez banki spreadów. Platformie bardzo zależy na tym, aby Sejm zajął się jej propozycją już na najbliższym posiedzeniu w dniach 28 czerwca – 1 lipca. Według dzisiejszych (22 czerwca) słów marszałka Grzegorza Schetyny, projekt ten będzie mógł być jednak głosowany dopiero wtedy, gdy będzie zamknięty i uzyska pozytywną opinię biura analiz sejmowych.

Analiza doniesień medialnych pozwala domniemywać, że pomysł PO stanowi praktycznie kalkę jednego z dwóch powyższych pomysłów PSL, tyle że następuje próba jego podpięcia pod inną ustawę. Pytanie tylko, czy propozycja ta jest w ogóle trafiona? Po pierwsze trochę będzie dziwne jest to, że dokument ten znów i tak szybko pojawi się na Wiejskiej. Ustawa o kredycie konsumenckim została przecież przegłosowana ostatecznie w Sejmie dopiero w zeszłym miesiącu – dokładnie w dniu 12 maja br. – a 3 czerwca podpisał ją Prezydent. Po drugie, w art. 3.1. tej ustawy stwierdzone jest przecież wyraźnie, że kredyt konsumencki, to kredyt w wysokości do 255,55 tys. zł. A przecież kredyty hipoteczne w walutach, których proponowane przez PO zmiany miałby dotyczyć, są znacznie „cięższe”. Według danych ZBP i Amronu, w I kw. br. średnia wartość kredytu denominowanego w walutach obcych wynosiła 353,53 tys. zł., a w 2010 r. była równa 331,79 tys. zł. Po trzecie, dość zagadkowo wygląda także koncepcja PO: wejścia w życie tych zmian po upływie 14 dni od ogłoszenia i dwumiesięcznego vacatio legis dla banków. Przyjęta 12 maja Ustawa o kredycie konsumenckim ogłoszona została 17 czerwca, a wejdzie w życie i będzie obowiązywać dopiero 6 miesięcy później, bo od dnia 18 grudnia br.

Pomysły PJN i SLD
Na fali pomysłów PSL i PO bardzo szybko pojawiły się też kolejne dwie koncepcje. 17 czerwca PJN przedstawił propozycję, stanowiącą kalkę nie tak dawno przyjętego na Węgrzech rozwiązania. Według niej do 2015 r. Polacy mogliby spłacać kredyty zaciągnięte w szwajcarskich frankach po zaniżonym i zamrożonym na poziomie 2,75 kursie, a więc po wyraźnie odbiegającym od obecnego. Różnicę pomiędzy sztucznym, a rzeczywistym kursem szwajcarskiej waluty względem polskiej pokrywałby Skarb Państwa, a kredytobiorca byłby zobowiązany do jej zwrotu dopiero po 2015 r. Cztery dni później ze swoimi propozycjami ujawnił się SLD. Sojusz proponuje m.in. to, aby maksymalna wysokość spreadów była wpisywana do umów kredytowych. Pomysły PJN-u i SLD są jednak tylko cały czas tylko propozycjami słownymi, jak na razie nie popartymi odpowiednimi projektami zmian prawnych.

Porozmawiaj z ekspertem
Podaj nam swoje imię:
Podaj nam swój numer telefonu: